Otwarcie wystawy „Mōj Ōpa tyż boł deportuwany. Los Górnoślązaków deportowanych do ZSRR w 1945 roku”
„Powinniśmy znać naszą historię i jej wszystkie bolesne rany, dlatego tak ważna dla naszego społeczeństwa jest ta wystawa, którą będą Państwo mogli zobaczyć, i tak bardzo ważna jest uchwała, upamiętniająca Tragedię Górnośląską, którą przed chwilą podjęliśmy na posiedzeniu Senatu” – powiedziała marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska, otwierając 8 stycznia 2025 r. wystawę „Mōj Ōpa tyż boł deportuwany. Los Górnoślązaków deportowanych do ZSRR w 1945 roku”. Jak mówiła marszałek Senatu, kiedy słyszymy słowo: Sybir, przywołujemy obrazy kibitek, wywożących tam polskich powstańców XIX w., a w XX w. – bydlęcych wagonów również wywożących tam naszych rodaków. I mamy świadomość, że to ogromne rany naszej historii. „Ale o tym, co Rosjanie robili Polakom na Śląsku przed tak wiele lat milczano. Zakłamywano historię. Przemilczano to, że w 1945 r. mieszkańców Śląska wywożono do niewolniczej pracy w radzieckich kopalniach. Zabierano im wolność i prawo do własnej tożsamości” – podkreśliła marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska. „Czasy komunizmu wymazały to z naszej historii, ale ona jest przywracana, także dzięki takim przedsięwzięciom jak ta wystawa. Bardzo się cieszę, że możemy ją gościć w Senacie” – dodała.
Inicjatorka zorganizowania wystawy w Senacie senator Halina Bieda wyraziła nadzieję, że przyczyni się ona do ukazania jednych z najdramatyczniejszych rozdziałów w historii Górnego Śląska. Poinformowała, że ekspozycja będzie prezentowana jeszcze w wielu miejscach Polski, a także w Parlamencie Europejskim. Sejm dziś także po
Justyna Konik, dyrektor Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku także oceniła, że Tragedia Górnośląska to temat bardzo mało znany w debacie publicznej. „Dlatego dzisiejszy dzień jest tak bardzo ważny dla nas, Ślązaków, te wydarzenia – wystawa i uchwała podjęta przez Senat” – powiedziała. Ekspozycję właśnie przygotowało Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku, w którym – jak wyjaśniła jego dyrektor – ludzie odnajdują swoją tożsamość, poznają dzieje swoich ojców czy dziadków. Sama opowiedziała historię swojego dziadka Pawła, wywiezionego w 1945 r. prosto po szychcie do kopalni w Donbasie. Jako jednemu z nielicznych udało mu się wrócić do domu w 1947 r., ale przez następne 40 lat życia, do śmierci, towarzyszyły mu „wstyd, milczenie i strach o rodzinę” – wspominała dyrektor Justyna Konik.
Wystawa dotyczy wydarzeń Tragedii Górnośląskiej, które miały miejsce na Górnym Śląsku 80 lat temu. W podbytomskich Miechowicach (dziś dzielnica miasta) 25–27 stycznia 1945 r. wojska sowieckie wymordowały ponad 300 osób tylko dlatego, że przyszło im żyć po niewłaściwej stronie przedwojennej granicy Górnego Śląska. Ten ponury okres w historii nazwano Tragedią Górnośląską 1945, Instytut Pamięci Narodowej określił to jako „represje wobec niewinnej ludności cywilnej Górnego Śląska po zakończeniu działań frontowych, podejmowanych głównie ze względów narodowościowych”. Katalog tych represji był rozległy: od grabieży, masowych gwałtów i mordów poprzez wywózki w głąb Związku Sowieckiego po zamykanie – bez żadnych sankcji prawnych – ludności cywilnej w obozach. 24 stycznia 1945 r. wojska sowieckie zdobyły Gliwice i ruszyły w kierunku Zabrza i Bytomia. 25 stycznia uderzono na Miechowice. Zabierano chowających się w piwnicach mężczyzn, starców i chłopców i ich rozstrzeliwano. Miechowice 27 stycznia stały się łupem Sowietów. Zaczęły się dalsze masowe rozstrzeliwania, rabunki i podpalenia. Do dziś nie jest znana dokładna liczba zamordowanych, szacuje się ją na 380 osób, choć źródła niemieckie mówią nawet o 700. W Gliwicach, w ciągu tygodnia po „wyzwoleniu”, Armia Czerwona rozstrzelała ponad 800 mieszkańców, ale bestialskie traktowanie przez nią ludności cywilnej Górnego Śląska nie ograniczyło się tylko do niemieckiej części przedwojennego Górnego Śląska, ale także do tej części, która do 1939 r. należała do Polski, m.in. Halemby i Przyszowic. Decyzją Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 3 lutego 1945 r. na całym obszarze Górnego i Dolnego Śląska nakazano internować zdolnych do noszenia broni mężczyzn w wieku 17–50 lat. Operacja ruszyła 12 lutego. Oficjalnym powodem były publiczne prace porządkowe czy uruchamianie zakładów pracy. Mężczyźni, stawiający się w miejscach zbiórki, byli internowani i przygotowywani do zsyłki w głąb ZSRR. NKWD zatrzymywała wręcz całe załogi zakładów pracy, kończących zmianę, np. w Bytomiu 28 marca 1945 r. całą zmianę górników z kopalni „Bobrek” po wyjeździe na powierzchnię zatrzymano i, wtłoczoną do bydlęcych wagonów – „krowioków”, wysłano w głąb ZSRR. Mieszkańców Górnego Śląska potraktowano jednakowo, bez względu na narodowość czy przekonania polityczne. Na wschód do łagrów pojechali przedwojenni komuniści, polscy i niemieccy Ślązacy, zadeklarowani hitlerowcy czy powstańcy śląscy. Wywózki trwały do połowy kwietnia 1945 r., potem wykorzystywano internowanych na miejscu, na Śląsku, głównie do demontażu niemieckich zakładów przemysłowych. Deportacje miały tragiczne skutki demograficzne dla regionu. Szacuje się, że w 1945 r. w Gliwicach mężczyźni w wieku 17–50 lat stanowili zaledwie 17% mieszkańców. Społeczeństwo Górnego Śląska było społeczeństwem kobiet, dzieci i starców.
Celem wystawy jest właśnie upamiętnianie i popularyzowanie wiedzy o Tragedii Górnośląskiej. Ekspozycję dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”.